środa, 18 stycznia 2017

(1) Recenzja książki: "Szukając Alaski" John Green


"Oto właśnie jest strach: zgubiłem coś ważnego i nie potrafię tego odnaleźć, choć tak bardzo tego potrzebuję. To jest strach podobny do tego, którego doświadczyłby ktoś, kto zgubił okulary i poszedł do optyka, a tam powiedzieliby mu, że na świecie zabrakło okularów i będzie musiał radzić sobie bez nich."

Na swoją pierwszą recenzję wybrałam debiut literacki Johna Greena. Jego pierwsza książka jest nie tylko moją ulubioną powieścią tego autora, ale także jedną z ulubionych w ogóle. Może kogoś w tym momencie rozczaruję, ale "Gwiazd Naszych Wina" podobało mi się o wiele mniej.

Głównym bohaterem "Szukając Alaski" jest Miles Halter, inteligentny chłopak z dość niecodziennym hobby - zapamiętuje ostatnie słowa sławnych osób.
W swojej szkole nie jest zbyt popularny, z powodu braku znajomych postanawia wyjechać do szkoły z internatem Culver Creek, do której uczęszczał także ojciec Milesa. Chłopak wyrusza na poszukiwanie Wielkiego Być Może.
Współlokatorem chłopaka zostaje Pułkownik, czyli Chip Martin. Dość osobliwy pseudonim jak na człowieka, który mierzy zaledwie metr pięćdziesiąt. Początki Milesa i Chipa są dość..szorstkie? Przez jakiś czas można odnieść wrażenie, że nie będą ze sobą utrzymywać przyjacielskich stosunków. Potem Miles dostaje ksywę "Klucha" a Pułkownik poznaje go ze swoimi przyjaciółmi: Takumim (który jest Azjatą i z niewiadomych przyczyn nie posiada imienia) oraz Alaską.

Alaska Young - najciekawsza postać w tej historii, tak naprawdę wszystkie wydarzenia kręcą się wokół niej. Ta dziewczyna jest jak słońce, a pozostałe postacie są niczym planety w układzie słonecznym.
Seksowna i tajemnicza, tak najłatwiej ją określić. Inteligentna dziewczyna o feministycznych poglądach. Zdarza jej się być rozchwianą emocjonalnie histeryczką, wydaje się nam, że popada w stany depresyjne bez powodu. Pod humorami nastolatki kryje się przygnębiająca historia.

"Wiesz kogo ty kochasz, Klucha? Kochasz dziewczynę, która cię rozśmiesza, pokazuje ci porno i pije z tobą wino. Nie kochasz szalonej, smętnej suki."



Z pewnych przyczyn Alaska jest postacią, z którą się utożsamiam. Potrafię się też wczuć w sytuację Pułkownika. Zapewne wielu z was znajdzie w bohaterach "Szukając Alaski" odbicie własnych cech osobowości, własnych wad. John Green naprawdę potrafi tworzyć postacie, które są interesujące, ale przede wszystkim bardzo ludzkie. Przy czytaniu ani przez moment nie poddaję w wątpliwość ich istnienia. Czuje się bardziej jakbym czytała czyjeś wspomnienia a nie fikcję literacką.

Muszę tutaj wspomnieć o czymś zdecodowanie wartym uwagi: w tej powieści nauczyciele są przedstawieni jak ludzie! Tacy prawdziwi! A nie wycięte z kartonu postaci o cechach wyłącznie negatywnych. Wielu autorów książek dla młodzieży robi coś takiego, czego osobiście bardzo nie lubię.
Nauczyciel też człowiek, niestety niektórzy o tym zapominają.


Wracając do historii: Klucha podkochuje się w Alasce, ale nie bardzo przyznaje się do tego nawet przed samym sobą. Dziewczyna ma chłopaka więc jest to jeszcze trudniejsze. Pułkownik i Alaska mają konflikt z Wojownikami Dnia Powszedniego (bogatymi dzieciakami z Creek). Robią sobie kawały, jednocześnie próbują nie dać się przyłapać dyrektorowi szkoły-Orłowi. Nie muszą się jednak obawiać donosu kolegów, ponieważ najważniejszą zasadą, która obowiązuje każdego ucznia, jest n i e  d o n o s z e n i e. Żeby przetrwać należy być lojalnym i pod żadnym pozorem tego nie lekceważyć.

Czytanie o wybrykach paczki przyjaciół jest naprawdę dobrą rozrywką...aż do pewnych dramatycznych wydarzeń (o których tutaj nie napiszę, bo nie chcę psuć nikomu przyjemności przeczytania tego po raz pierwszy w książce). W każdym razie atmosfera gwałtownie się zmienia, cała beztroska znika. Zostajemy przygnieceni cierpieniem bohaterów. Jednak książka nie kończy się w tym momencie, na szczęście nie! Mamy okazję dalej śledzić losy Pułkownika i Kluchy, możemy analizować ich myśli, ich postrzeganie pewnych rzeczy, to jak się zmieniają. Zaczynają dostrzegać wszystko w zupełnie inny sposób, rozumieją, że pewnych rzeczy nie da się cofnąć niezależnie od tego, czy się z nimi pogodzimy czy nie.


To historia o inteligentnych młodych ludziach, którzy podjęli w życiu złe decyzje i muszą radzić sobie z konsekwencjami. Poważnymi konsekwencjami. Autor pokazuje jak kruche jest ludzkie życie, jak z pozoru nieistotnie wydarzenia mają ogromny wpływ na nie. I to, jaką drobinką we wszechświecie jesteśmy...
Niesamowicie skłania do refleksji, wręcz zmusza czytelnika aby wyciągnął własne wnioski.

Kiedy pierwszy raz czytałam tę książkę, to co prawda podobała mi się, ale nie aż tak jak za drugim razem. Niedawno doświadczyłam w swoim życiu bardzo bolesnej straty. Czytając książkę"Szukając Alaski" po raz drugi, znalazłam w niej odbicie własnego bólu, ale też zauważyłam, że można ją interpretować na wiele sposobów.

Przede wszystkim skłania ona do myślenia, nie daje szybko o sobie zapomnieć. Pewnie sama jeszcze nie raz do niej wrócę. Z całego serduszka, polecam kupić tę książkę.
Dodatkową zaletą postawienia jej na półce jest piękna okładka, typowa dla dzieł Johna Greena.
A co wam podobało, lub też nie podobało się w "Szukając Alaski"?

Mychunia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz